Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński
374
BLOG

Monoteize

Marcin Kotasiński Marcin Kotasiński Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

Dziś znajdujemy się w miejscu skali czasu, w którym jawne stało się sprzeczanie z Bogiem. Jawne stało się, bo wiara w Jednego stanęła (mniej więcej) na równi z niewiarą. Przyczyna, bodajże najnowsza mówi z przekonaniem o racjonalnym przebiegu bycia. Wyrasta na podstawie nieobecności cudownych wydarzeń, które zapowiadane były od początku, kiedy wiara religijna rozwijała się na naszym kontynencie. Nie tylko brak bądź niepewność, co do cudów stało się podstawą takiej sytuacji. Ale oczekiwana po religiach cudowność stała się jedną z podstaw, na których wyrosła dzisiejsza sytuacja niewiary, bo w miejscu gdzie miały wystąpić cuda, zamiast nich wystąpiła dominacja, mająca przynieść ten sam rezultat, którego nie osiągnęła. Dlatego zamiast jednej lojalnej rzeszy wiernych w dzisiejszym poglądzie na religijność dominują zaszłości, które powstały z braku cudów. Bowiem historyczna gra z cudami na kredyt opierała się na powstrzymywaniu krytycznych opinii siłą. Ten etap ewolucji dobiegł końca, w rezultacie jednak powstały przyczyny, które są podstawą niezgody skutecznie powstrzymującej zaistnienie porozumienia pomiędzy ludźmi, którzy są jedni, a którzy podzielili się – izmami i ich fizycznymi przejawami. Na podstawie wydarzeń z przeszłości decyduje się za wartość wiary i za Boga, którego (prawie) nikt wśród przeszłych zdarzeń nie widział. 


Zmaterializowana duchowość ludzka w postaci religii ma szczególną specyfikę. Wyrasta, bowiem z czasów, w których racjonalne myślenie człowieka było czymś (prostszym) ograniczone. Ludzie wiedzieli (i wierzyli) na przykład, że zbierając gałęzie mogą zbudować dom. Wiedzieli, że biorąc oszczep mogą upolować zwierzę i potrafili wyjaśnić jak do tego dochodzi przez przebicie skóry. Wiedzieli wreszcie, że biorąc pług i zwierzę mogą zaorać pole, obsiać je i spożyć to, co wyrosło. Podobnie wiedzieli, że rozkaz władcy skierowany na przykład do straży, aby kogoś schwytać, także był na serio, działo się to realnie i z realnie podjętych działań wynikały równie realne rezultaty. W tym obszarze społeczno – materialnym wszystko lub większość zdarzeń była naprawdę, tu rozum ludzki działał. Kiedy jednak człowiek podnosił głowę od tych czysto racjonalnych możliwości, to zawieszał uwagę na słońcu albo księżycu, których obecności i oddziaływania nie potrafił wyjaśnić. Nie wiedział, dlaczego słońce zjawia się nad nim cyklicznie, co dzień, który odpowiada jego potrzebom, bo właśnie na czas wstania słońca o poranku jest już wypoczęty i gotowy do nowego dnia. Również nie potrafił wyjaśnić władzy, jaką ma nad nim deszcz czy burza, nie wspominając już o władzy choroby albo wielkim misterium śmierci. Nie pojęte było i jest to, jak żywy człowiek, z którym posiada się wspólne uczucia i codzienne sprawy, dziś stawiał swoje ciało na nogach, ruszał rękoma, czy szczęką jedząc albo mówiąc. Nagle ni stąd ni zowąd bez zapowiedzi leży bez życia jak każdy inny przedmiot. Czy ruszyć go dłonią, pogładzić włosy czy policzki czy szturchnąć kijem nie reaguje. Tak jak wcześniej zareagowałby na każdą z tych czynności osobno, w różny sposób, teraz jest jak kamień. Jak bardzo łamie się tutaj do niego stosunek? Codzienny racjonalizm narzucony przez surowość doświadczenia był i jest wobec takich sytuacji jak nie pasujący do zamka klucz. Pomimo przekonania, że potrafi się coś zrobić ciało zmarłego nie reaguje. Słońce, jak co dzień niewzruszenie przechodzi po niebie, a człowiek nadal potrafi o tym w duchu w abstrakcji pomyśleć ponad (tymi) przedmiotami.

Obecność niezrozumiałych zdarzeń w doświadczeniu człowieka wywołuje w nim potrzebę poznania, chce on żyć w otoczeniu, które jest dla niego zrozumiałe. Jeśli nie wystarcza zdrowego rozsądku do wyjaśnienia doświadczeń, to zdrowy rozsądek w swoje miejsce wprowadza taki, który pozawala myślowo uporządkować doświadczenia/otoczenie i spocząć w nim na jakimś, chociaż akceptowanym zrozumieniu obserwowanych zjawisk. Tu w życie ludzkie jeszcze na prehistorycznym poziomie rozumowego pojmowania zjawisk bycia i Bycia wkracza irracjonalizm, wyjaśnienia pozwalające powierzchownie bez wdawania się w szczegóły wyjaśnić owo bycie życiem. W tym miejscu pojawia się zaczątek religii, systemy myślowe starające się w oparciu o różne przedmioty i wyobrażenia wyjaśnić otaczające zjawiska, obecność ludzkiego podmiotu jako świadka doświadczenia, jako czynnika sprawczego i odbiorcę tego, co nań działa.

Wrażenie, jakie wywoływało misterium doświadczenia życia wplątane w wierzenia oraz emocjonalna postawa tych, którzy przekonywali nowych zastępowały racjonalne wyjaśnienie zjawisk. Ba, właśnie niezdolność do zrozumiałego i czytelnego wyjaśnienia zjawisk wywoływała ludzkie emocje, które swoją dynamiką chciały udowodnić, zmusić do akceptacji tego, że taki właśnie pogląd jest prawdziwy i słuszny. Zamiast zdrowia rozsądku i zrozumienia tworzono tabu, ale w ogólniejszym sensie, tworzono sferę myślenia filozoficzno – teologicznego, w którą nie wkracza się, bo wyjaśnienie jest trudne, a próby przeinterpretowania wyznania z powodu dostrzeżenia czegoś innego niż to, co zostało dostrzeżone były objęte nietykalnością pod groźbą herezji i ekskomuniki, choć tych słów nie znano. 

Taki początek ma cała duchowość i religijność ludzka. Wyłania się z zupełnej niewiedzy o sobie. Na początku nie wie nawet, że jest (duchowością), to ujawnia doświadczenie, kiedy surowość świata ukazuje różnicę w stosunku do wrażliwości duszy. Tutaj zaczyna się myślenie i konceptualizowanie tej różności w celu wyjaśnienia transcendencji duszy, która odjęta od ciała, kiedy ciało odwiesza się, ukazuje się jako transcendentna nie mogąca dotknąć materii tak, jak pozwala na to ciało. Początkowa nieczytelność tego stanu i materialnych zjawisk sprawia, że człowiek tłumaczy je tak jak potrafi, i jak zdarza mu się na podstawie tego, co wie i domniemuje. W ten wreszcie sposób powstają pierwsze religie, w sensie wyższym wyznania, bo w tym słowie można zmieścić wszelkie wiary, które mają swój początek, ale niewiadomo gdzie się kończą. 

Pomimo kształtowania religijnych form duchowości nawet dziś mamy do czynienia z wyznaniami nacechowanymi irracjonalizmem, nie potrafiącymi zdroworozsądkowo uzasadnić siebie, racjonalnie wyjaśnić całą swoją konstrukcję. Stąd także bierze się dzisiejsza arbitralność, ścieranie się poglądów na duchowość, które bierze się w postaci przeciwstawionej bez pytania o to, czy przeciwstawienie naprawdę istnieje. Nie pyta się, czy istnieje prawdziwy uzasadniony powód do negacji i nie sprawdza się czy istniejący spór, choćby tylko rozumiany ogólnie jako sprzeczność pomiędzy monoteistami, a niemonoteistami wynika z istoty zjawiska duchowości. Czy też powstał z powodu nieodpowiedniego kształtowania relacji pomiędzy formami religijnymi, światopoglądowymi, z nieodpowiedniego zrozumienia.

W istocie rzeczy na dzisiejszą postać sporu można spojrzeć ewolucyjnie. Oto pierwsze religie powstając z postrzeżenia własnej duchowości w surowym środowisku, wolę życia wyznawców zaprzęgły do prób zjednania sobie przychylności świata w jego zjawiskowych przejawach. Lepsze duchowe bycie lokowane było najpierw w materialnym otoczeniu, to cecha ewolucji. Dlatego, bo wyłanianie się z niewiedzy wiąże się z niskim widzeniem siebie jako duszy ponad światem. Z takim postrzeganiem siebie, własnej samoświadomości albo własnej sfery duchowej znajdowanej w samoświadomości. Początkowo własna obecność w wyższym stopniu lokowana jest w materialnym otoczeniu, w ciele i wśród przedmiotów otaczających ciało. Dlatego religijność od początku uwagę swoją koncentrowała tam, gdzie duchowość kończyła się, czyli w miejscu zetknięcia duszy i materii, w cielesności, która narzucała się sama świadomości podmiotu w doświadczeniach. Cielesność od początku postrzegana była jako most łączący duszę i ciało znajdujący się wśród zjawisk, którym podmiot nadawał irracjonalne wyjaśnienia, a które jednocześnie były czysto materialne i przez to niezależnie od jego (irracjonalnej) intencjonalności. Kiedy modły i wołania wznoszone do jelenia, totemu albo opadu deszczu, w szeregu prób nie przynosiły efektu, to refleksja spajająca takie doświadczenia wskazywała, że dana forma religijności jest nieskuteczna, trzeba wymyślić coś innego, co potrafi wyjaśnić prawdziwą realnie funkcjonującą łączność pomiędzy myśleniem a doświadczeniem. Tu dochodziło do wykształcenia wyższej formy duchowości doszukującej się wyższego wyjaśnienia związku pomiędzy duchem a materią w innych zjawiskach i innych przedmiotach. Te również zawodziły wskazując, że to, co duchowe i transcendentne względem doświadczenia nadal niesłusznie szukane jest w materii. To cecha ewolucji, w wyniku niepowodzeń kolejnych form dochodzi do wykształcenia następnych, które charakteryzuje wyższy stopień abstrakcyjności. Na przykład najpierw wyznawane mogły być zwierzęta, aby wiara przeniesiona została na zjawiska, następnie na duchy zamknięte w przedmiotach i zjawiskach, aż sięgnęła abstrakcyjnych bytów duchowych, które jedynie przez zjawiska przejawiały się same nie będąc widoczne, będąc niby transcendentne. W wyniku powstawały różne wierzenia. Władza nad zjawiskami rozdzielona została tak jak oddzielnie postrzegano zjawiska, bo początkowo nie pomyślane było to, aby Jeden Byt mógł władać wszystkim. To pojawiło się później, kiedy okazało się, że bieganie od jednego bóstwa do drugiego trudzi i jest równie nieskuteczne, co kierowanie modłów do przedmiotu, zwierzęcia czy zjawiska. Jeden Bóg wymyślony został przez refleksję nad tym bieganiem od jednego do drugiego i tym samym naprzemiennym zdradzaniu jednego dla drugiego. Przy takim bieganiu człowiek zdradzał nie bóstwa, ale samego siebie, bo raz z pełną szczerością i wrażliwością kierował się do jednego, lgnął do niego, oddawał mu swoją delikatną istotę, ale w zamian dostawał nic albo tylko swoje wyobrażenie czegoś. Najwyżej interpretował zjawiska tak, aby swoje wyznanie obronić i nie stracić tożsamości, bo przy takim wyniku znowu odkrywał siebie ze swoją wrażliwością w surowym i niewzruszonym wobec niego świecie, w którym nie ma do kogo zwrócić się o pomoc. Dlatego zwracając się do innego zdradzał swoją duchowość, zmieniał jedną na inną. 

Na podstawie (co najmniej) takich refleksji doszło do zwrócenia się ku Jednemu Bogu, który swoją Jednością przekraczał wcześniejsze wielobóstwo i inną wczesną religijność. Dawał trwałą tożsamość duchowo, bo wrażliwość była w stałej łączności z jednym tym samym. I materialną, bo względem religijnej gmatwaniny ludzie trzymający się Jednego potrafili odnaleźć się w morzu politeizmu i zachować spokój, spójność grupy przez fizyczną tożsamość codziennej aktywności uodparnianą na wpływy innowierstwa sobą, bo w stosunku do niego zawsze odnajdującą się ponad nimi w Jednym. Ale tutaj także pojawiły się kłopoty, w zasadzie to monoteizm odziedziczył te same przeszkody, które nosiły wyznania wcześniejsze. Osobiście przyjmuję, że Abrahamowy monoteizm to wynik objawienia się Boga występującego jednocześnie wtedy, kiedy Abraham zastanawiał się nad boskością. Kłopoty, o których mowa to ten sam irracjonalizm, który dogmatyzuje wyznanie. Nie czytelność wyjaśnienia pytania „jak jest Bóg, kiedy objawia mi się?” sprawia, że nadal niezrozumiała racjonalnie pozostaje relacja duch – materia. Abraham nie poznaje tego jak jest przejście między Bogiem, który objawia mu się, a czasem „hardcorowym” doświadczeniem świata. Ale realizm objawienia w umyśle wkracza w realizm doświadczenia, tak stanowczo jak wkracza doświadczenie w ludzkie życie na przykład wtedy, kiedy człowiek budzi się rano i wstaje z łóżka. Tego wyjaśnienia przejścia między Boskim, a ludzkim, Abraham nie wyjawił i nie wypowiedzieli bądź nie potrafili wyjaśnić następni. Oto, bowiem podnoszą w pięcioksięgu stanowczy realizm życia, trudy z jego utrzymaniem i rozwinięciem wśród przeszkód materialnych i duchowych. Od suszy przez potrzebę schronienia i spożywania, a przez to przekonywania bądź przepędzania „innych”, którzy jednocześnie zagrażali napaścią. Do wielości takich doświadczeń należy także wyłom w środku religijnej struktury, który tym bardziej gniewał, że przychodził z miejsca, w którym ustanowiono porządek. Dlatego w pięcioksięgu, który leży u zarania wielkiej liczby religii począwszy od judaizmu, katolicyzmu i islamu po wierzenia dzisiejsze, o których większość z nas wie niewiele, bo pochodzą z dalszego synkretyzmu, wszędzie znajdujemy jakąś surowość zamiast wrażliwości duszy, którą ona ma. Można podnieść teraz wzrok i spojrzeć na pozostałe główne wyznania: hinduizm, buddyzm, taoizm, właściwie wszędzie jest pokój, przynajmniej braku wrażliwości nie ma w korzeniu tych religii, niechciany podział na my i oni nie jest tak nagi.

W religiach judeizujących zawarta jest w części irracjonalna wrażliwość przejawiająca się przez wiarę w skuteczność przewagi nawoływania Boga, mniej na Jego szukanie w sobie, poznawanie Prawdy. Z tego powodu szczera wrażliwość, która poczęła te religie w doświadczeniu Boga, jakie miał człowiek (Abraham, Chrystus, Mahomet) przeważona jest podkreślaniem doniosłości, celu, ku któremu prowadzi poznanie religijne, religia. Za mało jest wyjaśnień tego, jak realnie stopniowo staje się ta boska doniosłość, co odwrotnie czyni buddyzm czy hinduizm mówiąc o poznaniu umysłu, który staje się boski, transcendentny, bo wolny od zażyłości z materią.

Realizm doświadczenia świata razem z wiarą epatującą podniosłość objawienia, które minęło, zamiast jego poznawania i rozwijania na pierwszym miejscu przyniosło krzykliwość i groźby biblijne. Obecność możliwości zatracenia się w gniewie – bo to zostało wydobyte z Biblii przez część kontynuatorów – została użyta do walki z herezją przez wszystkich nie tylko katolików, im sprzyjała jedynie sytuacja materialna bardziej niż innym.

Walkę z herezją, próbą łamania jedności i spójności religii, i jej grupy wyznaniowej znajdujemy niemal wszędzie na podłożu pięcioksięgu. Wcześni Żydzi po wypędzenie z Palestyny obfitują w przejawy walki religijnej, przede wszystkim dotyczy to wiary w Baala, która w różnych okresach wpraszała się do kultu Jahwe. Opisy biblijne mówią, że wczesna tradycja walki z herezją była nawet brutalniejsza niż to, co wyczyniał kościół. Znajdujemy w Biblii informację o stosach głów panującej rodziny Omriego, który wprowadził Baala na dwór królewski Izraela. Z kolei islam „rozlał się po świecie na mieczach”, bo pokój narzucany był najpierw w domu muzułmańskim, poza nim istniała dowolność. Do dziś jest tam prawo religijne, które nie jest ludzkie i rozsądne, a ziemia islamska jest ziemią pokoju - reszta już nie. Katolicyzm ma inkwizycję, czy krucjatę. Wolne nie są także luteranizm, kalwinizm, anglikanizm i w ogóle protestantyzm. Pogaństwo, a może lepiej dowolność duchowa, w tym wszelkie inne wiary w jakąś Boskość człowieka pomimo tego, że też nie eksponują poznania umysłu i wrażliwości, to jednak zachowały się inaczej niż to wynikło z pięcioksięgu, ale miały też inne ambicje.

W rezultacie okazało się, że ani powstanie religii ani jej historyczna reformacja nie przyniosły oczekiwanych zmian, bo zamiast do Jednego Ducha, wiara dalej rozpierzcha się na ateizm, agnostycyzm i inne formuły jednej i tej samej (ludzkiej) duchowości, bo duch w sobie o sobie myśli. Dzisiejsze odejście od wiary w Jedno to kontynuacja rozwoju myśli, ducha. Początkowa nadzieja na cuda, właściwie irracjonalna wiara oparta o to, że nieożywione przedmioty w ożywiony, intencjonalny sposób zostaną dane, Niebo samo stanie się na ziemi, zostaje dziś podważona. W taki sposób, że zaprzeczenia tego nie kwestionuje się, ale wysuwa się argumenty typu fizyka, czy pozytywizm, które mają potwierdzać surowy realizm i racjonalizm, jakim kieruje się dusza człowieka dzisiaj. Za tym jednak stoi ukrywana doktryna teleologiczna z argumentami o śmiertelności duszy wraz z ciałem na przykład.

Tak czy owak wszystkie poglądy na duchowość to tylko wiary. Pewne z nich źródło mają w objawieniu założycielskim, inne w naukach o ciele i ciałach, a jeszcze inne w jakichś innych wyobrażeniach. Ale już w naukach o duszym, jak w psychologii kwestie wiecznej transcendencji czy powstawania duszy z materii i jej śmiertelności są cały czas otwarte. Zaszłości na tle religijnym nawet takiego zasięgu jak te związane z katolicyzmem, to zasadniczy powód dzisiejszych nieporozumień pomiędzy różnymi wiarami. Mógł on zdarzyć się każdemu wyznaniu, bo zależy to tylko od konkretnych decyzji i wydarzeń. Te były tutaj takie, jakie były. Ale fakty te nie przesądzają z góry niczego o duchowości, religijności, przede wszystkim o Bogu. Dziś można śmiało powiedzieć, że ani znany monoteizm, ani ateizm, ani filozofia, psychologia, czy fizyka nie mogą jednoznacznie przesądzić czegoś o Bogu, na razie są to wszystko tylko wiary. Znajdujemy się w takim punkcie ewolucji, wiemy jak do niego doszliśmy, ale nie jest jeszcze wiadome, dokąd prowadzi. Za to z zakładanego uniwersalizmu i doskonałości Boga może wynikać, że jeszcze nas czymś miłym zaskoczy no, bo przecież jest/ma być mądrzejszy od ludzi.

 

Zapraszam na Poznanie

 

Wyzwolony OD 3 LAT UKRYWAM SIĘ, GDYŻ ZNISZCZONO MI 20 LAT ŻYCIA I MOJE PRÓBY ODZYSKANIA GO SKUTKUJĄ ŁAMANIEM WSZELKICH MOICH PRAWA OBYWATELSKICH I PROCESOWYCH - JESTEM CZYNNIE PRZEŚLADOWANY I NISZCZONY PRZEZ SKORUMPOWANY DO DNA SYSTEM, BEZPOŚREDNIO W OSOBACH SSR KWAŚNIK I KIEPAS (poczytaj o nich i mojej sytuacji obywatelu Polski) Poznanie Poznania> Książka o samopoznaniu "Rozwój duchowy a samoświadomość" POZNAJ SIEBIE! To rzecz najciekawsza w życiu, czegoś ciekawszego nie znajdziesz. Mówił o tym Sokrates jakieś 2,5 tyś. lat temu, mówił Jezus, Budda i wszyscy wielcy mędrcy. 'Ja' też to mówię. Mówili też, że człowiek po tym Wyzwala się. Kluczem jest Twoja świadomość siebie, i uczucia, i ich zgodność, to droga, by poznać Świadomość wszystkiego. Można naprawiać świat... więc co robimy? Najprościej zacząć od siebie, poznać kim się jest i czego naprawdę pragnie. Wychodzi to wtedy, gdy się zupełnie nie sprzeczamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie